WARTO PRZECZYTAĆ!

Wizyta na testach Formuły 1 na Circuit de Barcelona-Catalunya

piątek, 1 września 2017

Kult Ferrari i F1 we Włoszech


Większość osób kojarzy Włochy z Rzymem, Toskanią, Wenecją, Florencją, czy Mediolanem, tymczasem słoneczna Italia to kraj przepełniony miłością do Ferrari, jednak nie tylko do sportowych piękności w stylu klasycznych modeli F40 czy Testarossa, ale też jeszcze większych demonów prędkości - bolidów Formuły 1.

Założone w 1938 roku przez Enzo Ferrariego w Maranello przedsiębiorstwo Ferrari rozpoczęło produkcję sportowych aut niespełna 9 lat później, w roku 1947, ale wyścigowa historia zaczęła się przeszło dekadę wcześniej. W 1929 roku Enzo Ferrari powołał do życia zespół Scuderia Ferrari. Wystawiane przez ekipę auta ścigały się w rozmaitych seriach, od bardziej amatorskich, po te na najwyższym poziomie.
W 1950 roku, zespół zadebiutował w drugim wyścigu prestiżowej serii Formuła 1. Z kolei położony nieopodal Mediolanu tor Monza gości wyścigi królowej motorsportu od początku jej powstania, czyli także od 1950 roku, ciesząc się niesłabnącą popularnością.


Dziś Scuderia Ferrari to najbardziej doświadczony i utytułowany zespół w historii Formuły 1 - 15 tytułów Mistrza Świata kierowców i 16 zwycięstw w klasyfikacji konstruktorów mówią same za siebie. Juan Manuel Fangio, John Surtees, Niki Lauda, Michael Schumacher (zdobywca 7 tytułów!) i Kimi Räikkönen to pięciu najbardziej znanych Mistrzów Świata F1 z Ferrari, ale lista kierowców, którzy osiągali mniejsze lub większe sukcesy za kierownicą czerwonych bolidów jest znacznie dłuższa. Zaczynając od lat 50. aż po współczesne, dla Scuderii ścigali się także m.in. Alberto Ascari, Mike Hawthorn, Mario Andretti, Gilles Villeneuve, Gerhard Berger, Nigel Mansell, Alain Prost, Jean Alesi, Rubens Barrichello, Felipe Massa i Fernando Alonso. Dwaj ostatni gentlemani, podobnie jak wymieniony wcześniej Kimi Räikkönen do dziś ścigają się w F1, zresztą Räikkönen znów w barwach Ferrari.

Mimo śmierci w 1988 roku Enzo Ferrari jest wciąż dla wielu Włochów bogiem, Ferrari - religią, absolutnie kultowym zespołem, wspieranym (wyznawanym?) przez wiernych kibiców - tifosi - a tor Monza jednym z głównych miejsc kultu, gdzie co roku początek września zwiastuje wielkie święto, jakim jest Grand Prix Formuły 1.


Choć w ostatnich latach brak w stawce włoskiego kierowcy a zespół czasem boryka się z problemami w walce o najwyższe pozycje, tifosi nie mają z tym problemu i na dobre i złe trwają przy kultowej ekipie, gdzie wierzgający konik na żółtym tle zdobi czoło czerwonego tak, jak tylko może być czerwone Ferrari, bolidu F1.

Podczas wizyty w Italii nie sposób nie zauważyć kultu, jakim Włosi darzą Ferrari i F1. Do któregokolwiek miasta trafisz, możesz mieć pewność, że spotkasz tam sklepik z gadżetami Scuderii w większej lub mniejszej ilości. Ceny nigdy nie są niskie - nie trzeba robić promocji i zachęcać do zakupu. Wszystko i tak sprzedaje się niemalże jak świeże bułeczki.

Już przed granicą Włoch, w Austrii, poczułem, że Ferrari jest czymś więcej, niż popularnym zespołem, czy lubianym autem sportowym. Na stacji benzynowej napotkałem na wykonane z klocków Lego metę wyścigu Formuły 1 i bolid Ferrari a także inne, już bardziej klasyczne modele aut i bolidów Ferrari.




Wizytę we Włoszech zacząłem od Wenecji i oczywiście już tam napotkałem pierwszy sklep Ferrari. Choć bolid w skali 1:43 kosztował 17 Euro (ok.5-7 więcej, niż w innych sklepach, jak się później okazało - ale to Wenecja...) a za inne gadżety trzeba było zapłacić kilkadziesiąt Euro (etui na smartfona za 50 czy 60 Euro? Proszę bardzo!), chętnych nie brakowało. Szczęśliwie ja już posiadam niemały model bolidu Ferrari, więc na wszystkie ceny mogłem patrzeć spokojnie i skupić się na podziwianiu i fotografowaniu :)




We Florencji (pierwsze zdjęcie poniżej) widziałem więcej modeli drogowych aut Ferrari, ale i bolid się trafił. Za to tuż pod starożytnymi Pompejami (kolejne zdjęcia), zalanymi niegdyś lawą i zasypanymi popiołem przez okrutnego Wezuwiusza można było się zaopatrzyć już w bardziej rozmaite modele wyścigowych Scuderii - nawet najnowszy, w pudełku ozdobionym wizerunkami Sebastiana Vettela i Kimiego Raikkonena, czyli obecnych kierowców.





Kolejny przystanek to Rzym, gdzie odwiedziłem największy sklep Ferrari. Oprócz modeli samochodów i bolidów niezliczona ilość koszulek, bluz, czapeczek, kubków, breloczków a nawet plecaków czy walizek i wielu innych gadżetów a wszystko to w odpowiedniej otoczce: ekrany, na których wyświetlane są najważniejsze momenty Ferrari w wyścigach od początku startów, sygnalizatory świetlne z alei serwisowej toru, flagi...




...jednak ku mojemu zaskoczeniu to nie tam, a na szczycie San Marino (stanowiącego niegdyś raj zakupów dla Polaków, dzięki czemu wielu sprzedawców potrafi porozumieć się po polsku) znalazłem największą ilość przepięknych, niesamowicie dokładnie wykonanych modeli bolidów Ferrari F1 - zarówno współczesnych, jak i z minionych dekad. Spójrzcie na te cudeńka!






Nie chcę umniejszać roli firmy Burago, których modele kiedyś zbierałem, zaś we Włoszech jest ich zdecydowanie najwięcej, niektóre bolidy wykonane przez Hot Wheels też wyglądają porządnie, Minichamps to chyba kolekcjonerski pewniak, ale to, co wyprodukowała firma Brumm, to po prostu mistrzostwo. Klasyczne bolidy widoczne na poniższych fotkach wyglądają jak miniaturki prawdziwych.



San Marino miało swoją rundę Mistrzostw Formuły 1. Próżno jednak szukać w okolicy toru, na którym od 1981 do 2006 roku ścigały się bolidy - w rzeczywistości wyścig był rozgrywany poza granicami San Marino, na torze Imola, położonym niedaleko Apenin. Tragiczny dla tego toru okazał się weekend Grand Prix w 1994 roku - podczas treningu poważny wypadek miał Rubens Barrichello, w kwalifikacjach zginął Roland Ratzenberger a wyścig kosztował życie trzykrotnego mistrza świata, Ayrtona Sennę...

Kult Ferrari i F1 jest widoczny nie tylko w sklepach z gadżetami (których nabywcami są chyba w równym stopniu Włosi, co turyści). W wielu włoskich księgarniach można się zaopatrzyć w całkiem niezłą bibliografię o tej tematyce. Poniżej fotki, które zrobiłem w księgarni w Rawennie.









Jak widać, pełen przekrój: historia Ferrari, opatrzony świetnymi zdjęciami przebieg kariery Jamesa Hunta, kolejnych wielkich mistrzów - Ayrtona Senny i Michaela Schumachera, ale także Sebastiana Vettela, który dość szybko został zaakceptowany jako członek sportowej rodziny Ferrari (podobnie jak niegdyś Schumacher, Vettel miał możliwość spędzić noc w gabinecie Enzo Ferrariego, nienaruszonym od śmierci twórcy Scuderii).

Uwielbienie do czerwonych bolidów i wszystkiego, co z nimi związane, to oczywiście nie tylko gadżety, czy książki, ale życie codzienne wielu Włochów. Śledzenie nowinek, odwiedzanie związanych z zespołem miejsc (nawet na zamkniętych testach, gdzie nie wpuszcza się kibiców, powstają piknikowe miasteczka tifosi, by przez dziurę w ogrodzeniu i lornetkę popatrzeć choć przez chwilę na narodowych bohaterów w akcji) i oczywiście oglądanie wyścigów.

Swoją podróż po świecie Ferrari zakończę zdjęciem z ogródka restauracji w toskańskim miasteczku Montecatini Terme, położonym nieopodal Florencji - to jeden z wielu lokali, gdzie - jakżeby inaczej - można oglądać Grand Prix Formuły 1 (wybaczcie jakość zdjęcia) :)


Mam nadzieję, że przybliżyłem Wam trochę włoską Ferrari-manię...choć to może zbyt kolokwialne określenie, bo Scuderia jest w Italii traktowana szczególnie i zajmuje specjalne miejsce w sercu niejednego Włocha. Nikt tak pięknie i radośnie nie śpiewa po wyścigu Formuły 1 hymnu pod podium, jak członkowie zespołu Ferrari i tifosi. Żaden inny wyścig nie ma tak niesamowitej atmosfery, jak Grand Prix Włoch na torze Monza. Warto wybrać się do Włoch nie tylko po to, by zobaczyć przepiękną architekturę, urokliwe miasteczka i przyrodę; nie musicie nawet koniecznie pojechać na wyścig na Monzy (choć na pewno warto to przeżyć); kult Ferrari i F1 jest wyczuwalny niemal na każdym kroku. Forza Ferrari!


Marcin Kraskowski / eNeR

2 komentarze:

  1. Po przeczytaniu powiem krótko: jak dla mnie fantastyczny i fachowy artykuł. Fajnie, że jest sporo ilustracji, które są uzupełnieniem całości.
    Świetna robota! Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
    Luki.

    OdpowiedzUsuń